poniedziałek, 3 października 2011

nowoczesność

jedziemy samochodem, ja z groszkiem z tyłu. stoimy w korku, zmęczona groszek marudzi, pozwalam jej pogrzebać w kieszeni maminej torby.
wyłuskuje zdezelowany odtwarzacz mp3.
- o, telefon! dzwonim! dzwonim do dziadka.
przykłada odwarzacz do ucha.
- halo, dziadku, co robisz?
w rozmowie wyraźnie coś przeszkadza. odtwarzacz jest nieporęczny, a na dodatek coś z niego dynda. słuchawki. wprawnym ruchem groszek odłącza kabelek i przekazuje go mnie gestem, jakby był to ogryzek, czy coś równie niepotrzebnego.
no tak, kto w tych czasach ma telefon Z KABLEM. no przecież.
dzwonim dalej, teraz do babi.
- halo, babi, co robisz? gotujesz? (biedna babi z definicji gotuje).
rozmowa zakończona, ponownie uruchamia się tryb jęcząco-mędzący.
- dobra, groszek - mówię, schowawszy słuchawki -  to teraz ja dzwonię do Ciebie. ddryyyń, drrryyyyyyń...
groszek parzy na mnie, jak bym już kompletnie postradała zmysły.
- muniu, co robisz?
- eeee... dzwonię?
- nie tak, muniu! tak! - i, brrruuuum brrruuum, wydaje z siebie odgłos idealnie naśladujący komórkowe wibracje.